Witajcie!
Ponure, pochmurne i mgliste dni za oknem :)
Może tak troszkę słoneczka by wyjrzało??
Powiem Wam, że anielsko się zrobiło u mnie w domu :)
Trzy duże anioły czekają na wykończenie
więc już w najbliższym czasie pokażę je na blogu.
A dziś natchnęło mnie na wykorzystanie sznurka,
który stał na wierzchu i ładnie się do mnie uśmiechał,
ale aż do dziś nie miałam na niego pomysłu.
A natchnęły mnie właśnie moje anioły
i tak powstał taki sobie anioł:
A teraz opowiem Wam historię nowej ściany :)
Jak to przy dzieciach jedne ściany zużywają się wolniej, inne szybciej
i po jakimś czasie od malowania widać te, które szybciej :))
Nie, moje dzieciaki po ścianach nie malują,
ale tu łapką przejedzie, tu coś chlapnie itd.
I tak było z moją ścianą w przedpokoju.
Już trochę zaczynała mnie denerwować ta ściana
a jeszcze przed świętami to chciałam,
żeby było ładnie :)
I co tu zrobić?
Jakoś na malowanie całości na razie nie ma możliwości
i co?
Pogrzebała w internecie, że można tak zrobić kawałek ściany w kamieniu.
Oj powiem Wam, że bardzo mi się to spodobało :)
Ale jak to zrobić?
TAPETA!!
Przez lata naoglądałam się jak mój tatek to robił
i teoretycznie to nie trudne :)
Umówiłyśmy się z moją siostrą
(no też się przez lata naoglądała i nawet coś tam pomagała tacie)
w sobotę popołudniu.
I powiem Wam, że miałyśmy niezłą zabawę :))
A efekt - sami oceńcie
(jakość zdjęć fatalna, ale lepsze będą jak zaświeci słońce :))
Na razie nie planuję zaklejać więcej ścian...
Chociaż kto wie.... ;)
Dobrego tygodnia!!