Witajcie!
Pamiętacie moją malwę z poprzedniego posta?
Tamta malwa, była robiona, że tak powiem, "na próbę" :)
Prosiła o taką malwę pewna bardzo sympatyczna i miła dziewczyna o imieniu Malwina.
Malwina wychodzi za mąż
i bardzo chciała mieć w bukiecie ślubnym właśnie takie kwiaty.
Ale jak wiadomo jeszcze nie pora na nie - przynajmniej pod moimi oknami jeszcze ich nie widać :)
Tamta malwa bardzo jej się spodobała.
Wybrała tylko inny kolor
a ja od siebie dodałam tyle, że zamiast zielonej bibuły użyłam do zrobienia pąków, łodyżek i liści zielonej taśmy papierowej, która będzie trwalsza od bibułki.
Krepiny niestety nie ma w tym odcieniu.
Łodyżki zamiast z drucików, które w tym przypadku byłyby za delikatne,
zrobiłam z naturalnych gałązek.
Tyle opisu - pora na zdjęcia :))
I jak?
A kolejna praca nad którą pracuję to już zupełnie inna technika :))
Zapraszam wkrótce :)
śliczne malwy,ja swoje "prawdziwe" zasadziłam w ogrodzie :)
OdpowiedzUsuńŚliczny bukiecik:)
OdpowiedzUsuńMuy bonitas.
OdpowiedzUsuńBss.
Jak zawsze zachwycające! Ciekawe co za nowa technika?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuję raz jeszcze Kochana!
OdpowiedzUsuńJak tylko będę miała zdjęcia ze ślubu i wesela, to podeślę.
Bukiet w roli głównej ;)
Cudowna.
OdpowiedzUsuńWytworna elegancja ! Pozdrawiam cieplutko <3
OdpowiedzUsuń